wtorek, 26 marca 2013

Inne takie... - Moonshine (628)

Szanowni!

Niespełna półtora roku temu, zatrudniony byłem jako animator przy produkcji filmu "Moonshine" w reżyserii Michała Poniedzielskiego. Tak jakoś do marca ubiegłego roku przy tym pracowałem, bo potem zostałem zwolniony i zastąpiony ludźmi zdecydowanie ode mnie zdolniejszymi i pracowitszymi.


No i po miesiącach film się dokonał. Jak wygląda - nie wiem? Nie widziałem. Niewiele osób widziało. Ale jeśli chcecie go obejrzeć, to zapraszam na premierę do Łodzi, do kina Charlie w najbliższy czwartek (28 marca) na godzinę 17.


Zalecam punktualność, bo film (podobno) krótki i spóźnienie może wyglądać jak wyjście do toalety podczas walki Gołoty z Lennoxem Lewisem.


Pozdrawiam,

środa, 13 marca 2013

Inne Takie... - Czerwony Kapturek (622)

Szanowni!

W ubiegłym tygodniu, jedna ze studentek szkoły filmowej w Łodzi, podzieliła się (między innymi ze mną) swoim projektem filmu animowanego, który traktuje o wilkach. Nie chcę się tutaj rozwodzić nad tym czy pomysł jest dobry (a jest), czy nie. Powstanie w przeciągu kilku najbliższych miesięcy i na początku października będziecie go mogli Szanowni sami ocenić, do czego serdecznie zachęcam (egzaminy w szkole filmowej są otwarte dla wszystkich). 
Piszę o tym dlatego, że wilki obudziły we mnie wspomnienia głębokiego dzieciństwa, co z kolei skłoniło mnie do wykonania poniższego rysunku. Ale do rzeczy.
Otóż 42 miliardy lat temu, kiedy byłem małym chłopcem, który nie miał pojęcia co to czekolada, niereglamentowany cukier, czy regularne płacenie czynszu, a marzeniem było zostanie strażakiem (łamcie mnie kołem, ale nie wiem skąd mi się ten strażak wziął), napisałem książkę pod tytułem Czerwony Kapturek.
To znaczy, sam już nie pamiętam czy to ja ją napisałem, czy Mama, ale faktem jest że się stała. Kilka lat temu, w ramach kolejnego rodzinnego spotkania pokazano mi ją ponownie, ale jako że mózg ludzki zawodnym jest (a mój to jakaś totalna klęska), niewiele jestem w stanie powiedzieć jak to jest napisane i jak wyglądają w niej ilustracje. Jest jednak kilka rzeczy których pewien jestem.
Książeczka w liczbie jednego egzemplarza , ma format kwadratu, zszyta jest nitką (chyba zieloną) i jest bogato przeze mnie ilustrowana. W zasadzie wygląda to trochę tak, jakby moje rysunki były podpisane, a nie zrobione do tekstu. Formą przypomina to trochę Koziołka Matołka, tyle że zamiast sześciu podpisanych rysunków na stronie, u mnie jest po jednym.
No i tak po ubiegłym "wilkowym" czwartku naszło mnie pytanie, jak dzisiaj bym tę książkę zilustrował? Chwilę po tym, złapałem za tablet graficzny (celowo używam nazwy "tablet graficzny", ponieważ to nie jest to samo co tablet typu iPad) i zacząłem sobie bazgrać. Niestety komputer mój nie należy do narzędzi doskonałych, najnowszych, a co gorsza najsprawniejszych, i po kilku godzinach rysowania postanowił zawieszając się, rozpierdzielić mi rysunek w trzy dupy. Na nic nauki typu "Pamiętaj! Jak coś robisz, co jakiś czas naciskaj kombinację klawiszy Ctrl+s!". 
Ilustracja którą wtedy zrobiłem, na tyle mnie satysfakcjonowała, że przysiadłem i powtórzyłem eksperyment.
Czy się udało? Nie wiem. Nie mnie oceniać. Zwykle w takich przypadkach mówię - podoba mi się, mimo że moje. Ale jako ilustracja do bajki dla dzieci? Cóż. Raczej nie. Chyba bym srał w porty po lekturze książki z takim rysunkiem...
Po obejrzeniu E.T. srałem.



A muzycznie David Bowie, z najnowszej płyty "The Next Day", którą serdecznie polecam.


Pozdrawiam,